Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 352
Rok wydania: 2010
Sookie Stackhouse uważa, że w jej życiu jest miejsce tylko
dla jednego wampira - Billa Comptona. Niestety, nie wszystko zależy od niej.
Ona i Bill ostatnio nieco się od siebie oddalili. W dodatku pewnego dnia
ukochany dziewczyny znika. Przystojny, lecz groźny szef Comptona, Eric,
podejrzewa, że Bill przebywa w stolicy stanu Missisipi - Jackson. Sookie musi
tam pojechać i nawiązać kontakt z nadnaturalnymi bywalcami wampirzego lokalu
nazywanego Klubem Martwych. Jest to niewielki elitarny bar w centrum miasta,
miejsce, w którym wilkołaki, zmiennokształtni i wampiry bawią się bez przeszkód
według własnych upodobań, a spośród istot ludzkich trafiają do niego tylko
nieliczni. Sookie
wykorzystuje swoje zdolności i znajduje Billa, ale ponieważ do tego czasu
dowiaduje się o niektórych jego postępkach, nie jest pewna - ma go ratować… czy
naostrzyć kołek?
Związek Sookie i Billa przechodzi poważny kryzys. Wampir
całe noce spędza przed komputerem. Telepatka z Bon Temps ma dość tego, że jej
partner ją lekceważy, nie zauważa jej problemów, za to szczodrą i dyskretną
opieką otacza dopiero co odkrytych krewnych. Sookie jest wściekła, ale kiedy
pewnej nocy Eric przynosi wiadomość, że jej wampir został uprowadzony nie wacha
się ani sekundy. Bohaterka wyjeżdża do Jackson, stolicy wampirzego Królestwa
Missisipi, gdzie Bill był widziany po raz ostatni. Szeryf Strefy Piątej
podejrzewa, ze porwania mógł dokonać wampirzy król Russell Edington. Sookie ma
udać się do Jackson i przeczytać myśli ludzi znajdujących się na dworze
Russella, który jest częstym bywalcem Klubu Martwych. Do lokalu dla istot
nadprzyrodzonych ma wprowadzić Sookie przystojny wilkołak Alcide Herveaux. Prosta
kelnerka po raz kolejny musi stawić czoła niebezpiecznym stworzeniom nocy, nie
obejdzie się bez poważnych obrażeń fizycznych i emocjonalnych.
„Klub martwych”, trzeci tom serii o przygodach telepatki Sookie
Stackhouse, podobał mi się jeszcze bardziej niż „Martwy aż do zmroku” i „U
Martwych w Dallas”. Uwielbiam historię wykreowaną przez Charlaine Harris, lubię
stworzonych przez nią bohaterów (z wyjątkiem Billa – tej postaci nie trawię).
Bill przekroczył w tym tomie wszelkie granice, to co zrobił Sookie było nad
wyraz okrutne – mam ogromną nadzieję, że w przyszłości bohaterka kopnie Billa Comptona w jego blady, wampirzy
zadek. Wokół telepatki kręci się tylu przystojnych, troszczących się o nią,
nadprzyrodzonych facetów, że Bill nie jest jej do niczego potrzebny – przynajmniej
takie jest moje zdanie – ta postać jest wybitnie irytująca. Na tle Erica, Pam,
czy nawet Chowa, Bill wypada blado i nieciekawie.
„Klub Martwych”
bardzo mi się podobał, akcja była ciekawa i bogata w wydarzenia. W tym tomie
było całkiem sporo prostodusznego na swój sposób Buby, Pam rozbawiała mnie swym
zachowaniem, a Eric i Alcide stali się moimi ulubieńcami. Najmocniejszym
punktem serii o wampirach z Południa jest humor. Dialogi pomiędzy Sookie i
Erikiem, wypowiedzi Pam, zachowanie Buby nieraz doprowadzały mnie do chichotu.
Przeczytałam tę powieść błyskawicznie. Zapadłam się w fabule
i nawet nie wiem kiedy dotarłam do ostatniej strony. Jestem fanką serii stworzonej
przez Charlaine Harris i na pewno sięgnę po kolejny tom przygód kelnerki
telepatki pochodzącej z Południa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz