wtorek, 31 lipca 2018

"Post Scriptum" Milena Wójtowicz

Wydawnictwo Jaguar
Liczba stron: 304
Rok wydania: 2018


Piotr Strzelecki, psycholog, coach i doradca post mortem wraz z Sabiną Piechotą, specjalistką ds. BHP prowadzi firmę PS Consulting, której docelowymi klientami są osoby nienormatywne: wampiry, wiły, wilkołaki, obłoczniki. Piotr i Sabina też są nie do końca ludźmi... i radzą sobie z tym każde na swój sposób. Ona nadmiernym spożyciem wyrobów cukierniczych, on medytacją i wdychaniem lawendy.

Przypadkiem oboje zostają wplątani w intrygę kryminalną: ktoś nastaje na życie (lub też egzystencję duchową) brzeskich nienormatywnych.  Mimo oporów ze strony Sabiny, z inicjatywy Piotra podejmują śledztwo - a raczej próbują je podjąć. Świadomi własnego braku kompetencji w pracy detektywistycznej, szukają pomocy u opolskiego policjanta, który raz w miesiącu zwykł wyć do księżyca. Tymczasem tajemniczy morderca sięga po osikowy kołek... i sprawy przybierają bardzo niekorzystny obrót dla pary detektywów-amatorów.



Milena Wójtowicz to jedna z moich ulubionych pisarek tworzących urban fantasy. Bardzo się ucieszyłam, kiedy dotarła do mnie informacja, że po kilkuletniej przerwie wróciła ona do pisarstwa, co więcej wydała nową powieść noszącą tytuł „Post Scriptum”, a w sprzedaży ukazało się również wznowienie pierwszego tomu jej serii fantasy „Wrota”, której przed laty nie udało mi się zdobyć. Nie musiałam nawet zapoznawać się z opisem najnowszej publikacji Wojtowicz, rzuciłam się na „Post Scriptum” niczym wygłodniały pelikan na rybę z wiarą, że autorka stworzyła tytuł na miarę „Podatku” lub „Załatwiaczki”. Czy Wojtowicz sprostała moim wymaganiom? Odpowiedź jest prosta – TAK.

„Post Scriptum” to piekielnie zabawne, genialne urban fantasy, w którym Wójtowicz połączyła współczesną rzeczywistość, popkulturę i wątki słowiańskie. Autorka miała świetny pomysł na fabułę,  wykreowała naprawdę fajnych i niebanalnych głównych bohaterów, a akcję podlała sporą dawką przedniego, często ironicznego humoru. Powieść przeczytałam błyskawicznie, śmiejąc się do rozpuku od pierwszych stron.

Poznajcie Sabinę Piechotę i Piotra Strzeleckiego – uzależnioną od słodyczy behapówkę i przypominającego młodego Małaszyńskiego, znękanego psychologa z obłędem w oczach – prowadzących przedsiębiorstwo doradczo-konsultingowo-szkoleniowo-behapowsko-coachingowe świadczące usługi istotom nienormatywnym. Wtajemniczeni są usługami duetu zachwyceni, niewtajemniczeni patrzą na nich z wielką dozą podejrzliwości – zwłaszcza, kiedy jedno z nich notorycznie niszczy tablice w salach szkoleniowych, a drugie nocami przesiaduje na cmentarzu na krzesełku turystycznym. Kiedy ktoś dokonuje aktu wandalizmu na nagrobku klienta Piotra, a w firmie, w której Sabina jest inspektorką BHP dochodzi do podejrzanego wypadku, w którym udział bierze nienormatywny, bohaterom nagle zapala się czerwone światełko. Czyżby ktoś naoglądał się za dużo „Supernatural” i postanowił zostać domorosłym łowcą istot magicznych?

Sabina i Piotr postanawiają bliżej zbadać całą sprawę, a że profesjonalnymi detektywami nie są, decydują się skorzystać z pomocy kompetentnego stróża prawa o wielce wymownym nazwisku Wilczek oraz mniej kompetentnej pomocy swych przyjaciół. Oj, będzie się działo!

Jeśli lubicie lekkie i zabawne urban fantasy z wątkami kryminalnymi, gorąco namawiam Was do sięgnięcia po „Post Scriptum”. Milena Wójtowicz jest wspaniałą pisarką, która śmiało może konkurować z takimi popularnymi autorkami jak Patricka Briggs czy Charlaine Harris. Naprawdę warto sięgnąć po jej twórczość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz