Liczba stron: 288
Rok wydania: 2011
Czarująca atmosfera ośnieżonego Londynu z odrobiną magii w
powietrzu. Ona, Emily - urocza, utalentowana, z polotem. On, Dylan -
przystojny, szlachetny i zawsze wie, jak się zachować. Para jak z bajki,
brakuje tylko szczęśliwego happy endu, czyli wspaniałego ślubu. Jednak Emily
nie potrafi zapomnieć o swoim poprzednim niedoszłym weselu, kiedy to jej
narzeczony uciekł sprzed ołtarza. Czy da szczęściu drugą szansę i pozwoli, by
złożona przysięga miłości ogrzała jej serce?
Kiedy za oknem prószy śnieg a kalendarz wskazuje, że Święta
Bożego Narodzenia zbliżają się wielkimi krokami, nachodzi mnie potrzeba
sięgania po ksiązki, w których mogę odnaleźć wątki zimowo-świąteczne. Jedną z
powieści, która znalazła się w grupie lektur mających wprowadzić mnie w
świąteczny klimat, stał się „Zimowy Ślub” Sharon Owens. Opatulona w kocyk, z
kubkiem ciepłej, zielonej herbaty pod ręką, rozpoczęłam czytanie, by po
kilkunastu stronach stwierdzić z żalem, że książka nie spełnia moich oczekiwań.
Bajeczna okładka powieści i pierwsze zdanie opisu wydawcy -
„Czarująca atmosfera ośnieżonego Londynu z odrobiną magii w powietrzu.” –
kazały mi przypuszczać, że do moich rąk trafił utwór przepełniony niesamowitym
zimowym klimatem. Niestety myliłam się. „Zimowy ślub” to banalny romans z
wplecionymi wątkami obyczajowymi, w którym ciężko odnaleźć czarującą atmosferę
oraz magię. Wbrew oczekiwaniom, akcja „Zimowego ślubu” w znacznej części
rozgrywa się w innych porach roku niż zima.
Akcja utworu rozpoczyna się tuż przed świętami Bożego
Narodzenia. Główna bohaterka, Emily, to trzydziestoletnia kobieta ze smutną
przeszłością. Pewnego dnia, kierowana impulsem, postanawia, że pozbędzie się
niepotrzebnych przedmiotów, które zalegają w jej mieszkaniu. Emily postanawia
podarować zbędne rzeczy sklepowi organizacji dobroczynnej. Spotyka tam
niezwykle przystojnego Dylana, który natychmiast budzi jej zainteresowanie.
Reszta akcji powieści to typowy romans, w którym pojawiają się epizody
opisujące małżeńskie problemy przyjaciółki Emily oraz fragmenty odnoszące się
do przeszłości bohaterki i jej dysfunkcyjnej rodziny. Fabuła powieści rozgrywa
się na przestrzeni kilku lat. Autorka dość często dokonuje kilkumiesięcznych
przeskoków czasowych, by zaprezentować czytelnikowi najważniejsze zmiany
zachodzące w życiu uczuciowym bohaterów.
„Zimowy ślub” to utwór, którego lektura mnie znużyła.
Sięgając po książkę spodziewałam się, że otrzymam romantyczną historię osadzoną
w bajecznej, zimowej scenerii. Kilka pierwszych stron utworu dawało mi
nadzieję, że mam do czynienia z powieścią, która wprowadzi mnie w świąteczny
nastrój. Niestety bardzo szybko przekonałam się, że mam do czynienia ze zwykłym
romansem, który nie pozostanie długo w mej pamięci. By być sprawiedliwą w stosunku
do tej książki, na koniec pozostaje mi jedynie stwierdzić, że gdybym nie
oczekiwała po „Zimowym ślubie” magicznej i klimatycznej opowieści, której akcja
w całości rozgrywa się w ośnieżonym Londynie, moje wrażenie po przeczytaniu tej
powieści mogłyby być zupełnie inne. Niestety wydawca i autorka obiecali mi coś
czego nie odnalazłam w tej pozycji, dlatego wydaje mi się, ze moje
rozczarowanie jest jak najbardziej uzasadnione.
O kurcze, a ja się spodziewałam magicznej historii! No naprawdę, aż kupiłam tę książkę :( Ale spokojnie, bez paniki, przeczytam z ciekawości i zobaczymy, jakie na mnie wywoła wrażenie :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak odbierzesz tę książkę. Oczekiwałam nastrojowej opowieści osadzonej w zimowej scenerii, niestety dostałam przeciętny - w mojej opinii - romans :(
Usuńwierzę na słowo i raczej nie przeczytam. a taka piękna okładka! :c
OdpowiedzUsuńps. obserwuję; zapraszam do mnie ;)