Liczba stron: 846
Rok wydania: 2011
Po wojnie wyjrzało słońce i nagle świat ukazał się jakby w
technikolorze. I wszystkim zaczęły przyświecać myśli: Założyć rodzinę. Mieć
dużo dzieci. Robić wszystko, jak należy. Marzenie okresu powojennego spełniło
się w odniesieniu do rodziny McCarthych, a zwłaszcza ich pełnej werwy
ośmioletniej córki Madeleine. Przeprowadzkę do cichej bazy lotniczej traktuje
ona jak przygodę, ufna w miłość pięknej matki i nieświadoma, że ojciec,
pułkownik lotnictwa, zostaje wplątany w groźną sieć tajemnic. Madeleine wciąga
nas do swojego świata, przefiltrowanego przez jej bujną wyobraźnię. Ale gdy ich
domem wstrząsa popełniona w sąsiedztwie zbrodnia, życie McCarthych odmienia się
na zawsze, a Madeleine potyka się o dwuznaczny moralnie świat dorosłych.
Dwadzieścia lat później podejmuje na nowo poszukiwania prawdy i zabójcy...
Kiedy sięgałam po powieść „Co widziały wrony”, spodziewałam
się, że mam do czynienia z kryminałem. Opis wydawcy wydatnie sugeruje, że zasadniczym
wątkiem, wokół którego będzie toczyć się akcja jest zabójstwo małej dziewczynki.
Morderstwo, do którego dochodzi w połowie liczącej 846 stron powieści, wbrew
oczekiwaniom okazało się być zaledwie drobną częścią fabuły. Istotniejszym
elementem powieści wydaje się tematyka historyczno-polityczna. Autorka lwią
część tekstu poświęca na przybliżenie czytelnikowi momentu historycznego, w
którym zostaje umieszczona akcja powieści. Bardzo dużo miejsca zajmują rozważania
dotyczące drugiej wojny światowej oraz zimnej wojny, do tego dochodzi mocno
zaznaczony wątek rywalizacji Stanów Zjednoczonych i ZSSR o to, kto pierwszy wyląduje
na księżycu. Bohaterowie silnie przeżywają niepokoje związane z rosnącym
kryzysem kubańskim, komentują zachodzące zmiany polityczne. Tło historyczne
jest dobrze opracowane, jednak dla osób nie zainteresowanych tematyką, czytanie
kolejnych, rozbudowanych opisów sytuacji politycznej Kanady i USA staje się
niezwykle nużące. Obok wątków polityczno-historycznych główne skrzypce gra
wątek obyczajowy oraz psychologiczny.
Rok 1962. Rodzina McCartyh powraca z Niemiec do Kanady. Jack
- głowa rodziny - ma objąć stanowisko oficera dowodzącego Centralną Szkołą
Oficerską w bazie lotniczej Centralia. Mimi to idealna pani domu, której
głównym zadaniem jest dbanie o dom i nawiązywanie przyjaznych stosunków z
nowymi sąsiadami. Dziewięcioletnia Madeleine i jej dwunastoletni brat Mike są
radosnymi dziećmi, które od narodzin prowadzą wraz z rodzicami wędrowny tryb życia będący udziałem rodzin związanych
z wojskiem. McCartyh’owie na pierwszy rzut oka to rodzina idealna, w której na
próżno poszukiwać wad czy mrocznych sekretów zamiecionych głęboko pod dywan.
Życie bohaterów przypomina idyllę, aż do momentu, w którym trafiają do
Centralii. Paradoksalnie, powrót do rodzinnego kraju staje się początkiem
cierpień Jacka i Madeleine. Zdarzenia, w których udział bierze ta dwójka niemal
niszczą idealną rodzinę.
McCarthy bierze udział w tajnej misji przeprowadzanej przez
wywiad. Mężczyzna, zmuszony przez okoliczności, musi oszukiwać rodzinę i
bliskich przyjaciół w imię wyższego dobra. Kiedy w bazie lotniczej Centralia
dochodzi do morderstwa małej dziewczynki, Jack nie może stawić się przed sądem
i dać alibi niewinnej osobie oskarżonej o brutalny czyn. Wyrzuty sumienia będą
męczyły bohatera tym bardziej, że wkrótce okazuje się, że człowiek, którym na
zlecenie wywiadu opiekował się Jack, jest zbrodniarzem. Ideały, w imię których
McCarthy działał, okazały się być tylko mrzonkami - życie niewinnego człowieka
jest mniej warte, niż życie oprawcy, którego umiejętności są potrzebne rządowi
USA.
W tym samym czasie, w którym Jack zmaga się ze swym zadaniem,
jego córka pada ofiarą pedofila. Madeline czuje się winna temu, co ją spotyka.
Wstyd podsyca jej strach. Dziewczynka za wszelką cenę pragnie uchronić swą
tajemnicę przekonana o tym ,że jeśli wyjdzie ona na jaw rodzice przestaną ją
kochać.
„Co widziały wrony” to wielowymiarowa powieść poruszająca szeroką
problematykę. Bohaterowie są uczestnikami i obserwatorami ważnych przemian
historycznych, ponadto zmagają się z różnorodnymi problemami emocjonalnymi.
Postaciom wykreowanym przez pisarkę nie są obce: poczucie winy i wyrzuty
sumienia. Negatywne emocje zagrzebane głęboko w ciemnych pokładach dusz Jacka i
Madeline, pomału niszczą ich od środka. Dopiero po dwudziestu latach bohaterowie
zyskują siłę, by ponownie zmierzyć się z przeszłością.
Powieść autorstwa kanadyjskiej
pisarki Ann-Marie McDonald okazała się zajmującą lekturą, jednak sięgając po tę
książkę czytelnik powinien przygotować się na spotkanie z niezwykle powolną i
nużącą narracją. Liczne retardacje momentami aż do przesady wydłużają akcję.
Zanurzając się w opowieść stworzoną przez McDonald wielokrotnie odczuwałam
zniechęcenie. Jednocześnie historia przedstawiona w powieści zaciekawiła mnie
tak mocno, że musiałam dotrzeć do końca - choć nieraz odczuwałam rozdrażnienie
wywołane niemiłosiernie ciągnącymi się opisami. Kiedy nie mogłam już znieść
powolnego tempa akcji, przeskakiwałam całe akapity i strony w poszukiwaniu
momentów, w których coś zaczyna się dziać. Trafiając na długie, męczące fragmenty,
często decydowałam się na przerwanie lektury. Odpoczywałam od powieści, by
następnego dnia, już z odnowionym zapałem, znów odkrywać tajemnice historii
snutej przez pisarkę – oczywiście z uzupełnieniem wcześniej ominiętych
fragmentów.
Powieść „Co widziały wrony” polecam przede wszystkim osobom,
które nie boją się dłużyzn i niemal ślimaczego tempa rozwoju akcji. Utwór
Ann-Marie McDonald okazał się być przejmującą opowieścią, która jednak swoją
formą i długością może nieźle wymęczyć
czytelnika.
Ja się właśnie wymęczyłam, przeraźliwie nudna książka. Też przeskakiwałam strony. Doczytałam do końca, ale z czystego zawcięnia niż zainteresowania historią.
OdpowiedzUsuńJa byłam bardzo ciekawa, jak ostatecznie potoczą się losy bohaterów. Zacisnęłam zęby i dotarłam do końca, choć momentami było naprawdę ciężko.
UsuńO kurcze, mam dziwne obawy, że mnie ta książka wynudzi, historii mam powyżej uszu :) Wolałabym dynamiczną, kryminalną historię :) Ale nie mówię nie - może na emeryturze sięgnę po te 'wrony' ;)
OdpowiedzUsuńTa powieść zdecydowanie nie jest dynamiczna, wątek kryminalny odgrywa rolę marginesową. Myślę, że ta książka na pewno by cię wynudziła. Ja podeszłam do tego tytułu z pozytywnym nastawieniem i niezwykłą determinacją poznania całości, a mimo to zdarzały się momenty, w których dosłownie usypiałam.
UsuńChciałam książkę przeczytać ale teraz się jej boję. Nie lubię ślimaczego tempa...
OdpowiedzUsuń