Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 672
Rok wydania: 2020
„Siostra słońca” to szósty i najpewniej przedostatni tom
uwielbianej przeze mnie serii autorstwa Lucindy Riley „Siedem sióstr”. W tej części niesamowitej sagi rodzinnej pisarka przedstawiała historię
Elektry – najmłodszej z adoptowanych córek Pa Salta, sławnej czarnoskórej
modelki borykającej się z uzależnieniem. Podobnie jak było to w poprzednich tomach
cyklu czytelnik pozna nie tylko historię
tytułowej siostry, ale zanurzy się również w barwną, pełną zawirowań
opowieść o jej przodkach.
Elektra wydaje się być najnieszczęśliwszą z sióstr D’Aplièse, mimo bogactwa i sławy jej pełne pozorów życie wypełnia pustka, którą stara się zagłuszyć używkami. Kiedy pisarka rozpoczyna opowieść o dwudziestosześcioletniej córce Pa
Salta, ta ma za sobą bolesne rozstanie, które sprawia, że coraz bardziej pogrąża
się w wyniszczającym ją nałogu. Gdy upada niemal na samo dno, zostaje uratowana
przez niedawno zatrudnioną asystentkę i oddanego jej do granic, samozwańczego
ochroniarza Tommy’ego. W najtrudniejszym momencie życia Elektry niespodziewanie
zjawia się również jej biologiczna babka, która chce przybliżyć rozgoryczonej
kobiecie historię ich wywodzącej się z Afryki rodziny.
Pisarka przenosi
czytelników do Kenii, gdzie życie postanowiła ułożyć sobie porzucona przez
narzeczonego, wykorzystana i zdradzona Cecily Huntley-Morgan. Kobieta decyduje
się przyjąć propozycję małżeństwa zatwardziałego samotnika i starego kawalera,
licząc że małżeństwo z rozsądku uchroni ja przed dalszym cierpieniem. Niestety
los ma dla bohaterki inne plany. Na Cecily czeka wiele wyzwań, a jej bezpieczny
związek z rozsądku również nie będzie tak prosty, jak początkowo to sobie wyobrażała.
Wątek historyczny jak zwykle totalnie mnie zachwycił, choć
został wprowadzony w inny sposób niż było to w poprzednich tomach, co było dla
mnie zaskoczeniem – niekoniecznie pozytywnym. Tym razem przeszłość sama
przychodzi do bohaterki w postaci babki Stelli. Elektra nie musi podróżować po
świecie i podążać za niejasnymi wskazówkami Pa Salta, by odkryć swe korzenie.
Przyznam, że takie rozwiązanie trochę mi zgrzytało i od razu kazało zastanowić się,
dlaczego w przypadku pozostałych córek miliarder nie był tak bezpośredni i szczery, tylko kazał im
samodzielnie poszukiwać krewnych. Taka niekonsekwencja zdecydowanie nie służy
całej serii i każe podejrzewać, że pisarka albo wypaliła się twórczo, jeśli
chodzi o wymyślenie kolejnej zagadki związanej z pochodzeniem sióstr i poszła
na łatwiznę, albo nie dopracowała tytułu, gdyż chciała go jak najszybciej
wydać. „Siostrze słońca” brakuje tajemniczości, która nierozerwalnie łączy się
z obecnym w poprzednich odsłonach serii wątkiem poszukiwania przez bohaterki swoich krewnych - szkoda.
„Siostra słońca” mimo wszystko okazała się przyjemną
lekturą, która dostarczyła mi solidnej porcji rozrywki, choć niestety muszę
przyznać, że na tle pozostałych części ten tom wypada według mnie
najsłabiej. Opowieść o Elektrze poruszyła mnie najmniej, choć teoretycznie to właśnie historia najmłodszej córki Pa Salta jest najdramatyczniejsza w całej sadze.
6. Siostra słońca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz