Tłumaczenie: Janina Sujkowska
Liczba stron: 336
Rok wydania: 2015
Historia tragicznej miłości i zemsty osnuta na tle dziejów trzech pokoleń dwóch ziemiańskich rodzin, opowieść, której scenerię stanowią tajemnicze i urzekające wrzosowiska północnej Anglii.
Na mojej półce od dawna stoją „Wichrowe Wzgórza”. Książeczka
jest cienka, ma niezbyt dużą czcionkę, a jej karty rozklejają się. Stan mojego
starego egzemplarza był idealnym pretekstem, by bez wyrzutów sumienia
zaopatrzyć się w nowe, przepiękne wydanie od Świata Książki.
Lubię i cenię literaturę klasyczną, jednak nigdy nie
pojmowałam fenomenu historii Heathcliffa i Katarzyny. Kiedy czytałam powieść po
raz pierwszy zastanawiałam się - gdzie ten wspaniały romans? Dostrzegałam
głównie patologiczne, wyniszczające relacje bohaterów, nie dopatrzyłam się
wspominanej w opisie ponadczasowej, wzruszającej historii miłosnej. Czyżby rozliczne
ekranizacje, łagodzące niejednokrotnie charaktery głównych bohaterów i uwypuklające wątek romantyczny, rzutowały
na interpretację książkowego pierwowzoru?
Brontë stworzyła mroczną powieść gotycką, która bardziej
przeraża niż wywołuje romantyczne wzruszenia. Główni bohaterowie są postaciami wybitnie
tragicznymi, nie można temu zaprzeczyć, ale ja widzę w nich przede wszystkim
targanych namiętnościami szaleńców. Heathcliff to potwór w ludzkiej skórze, a Cathy
to rozpuszczona dziewucha, która nie wie czego chce od życia. Pisarka
wykreowała postacie, które ciężko polubić i chociaż Heathcliff kocha swoją
bogdankę spalającą, szaloną miłością, to na pierwszy plan wysuwa się przede
wszystkim jego podły charakter. W Cathy natomiast potrafię dostrzec jedynie rozpieszczoną,
samolubną i kapryśną kobietę, która kocha manipulować uczuciami dwóch
zakochanych w niej mężczyzn – w ogóle nie pojmuję absurdalnego zachowania tej
postaci. Tylko Haretona i Izabeli było mi szkoda, bo dostali się w łapska
owładniętego rządzą zemsty szaleńca.
Jeśli ktoś poszukuje w „Wichrowych wzgórzach” ściskającej za
serce historii miłosnej, srogo się rozczaruje. To bardzo mroczny melodramat,
opowieść o ludziach, którzy dali się pochłonąć własnym demonom. Powieść
wywołuje silne emocje, ale nie dominuje wśród nich wzruszenie.
Tyle o treści. Na koniec kilka słów o wydaniu. „Angielski ogród”
to bardzo pięknie wydana seria. Miałam nadzieję, że w parze z ładną oprawą pójdzie
wysoka jakość wydania. Niestety w książce znalazło się kilka nieprzyjemnych dla
oczu literówek, które nie miały prawa pojawić się w wydaniu bazującym na bardzo
dobrze znanym czytelnikom tłumaczeniu Janiny
Sujkowskiej. Nie wiem jak korekta mogła dopuścić do tego, żeby słowo „słyszałam”
zamieniło się na „dyszałam” (Psu nie udało się uniknąć spotkania: dyszałam, jak
pomknął na dół z żałosnym przeciągłym skowytem, str. 144), albo by błędnie
odmieniono wyraz zdrowie ( […]nie waha się pan narazić śmiertelnie jej zdrowie,
str. 148). Trafiła się też literówka: „był” zostało zapisane jako „byt”. Tych
błędów nie ma w moim starym, rozpadającym się wydaniu, więc tym większe jest moje
rozgoryczenie - coś poszło źle na etapie korekty.
Książka przeczytana w ramach wyzwania 2015 Reading Challenge - książka, która została zekranizowana.
Uwielbiam, kocham, ubóstwiam. To powieść, do której wracam co jakiś czas.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam i nie zgodzę się - jak dla mnie jest to również historia miłosna. Może inna niż wszystkie, ale dla mnie to nie tylko mroczny melodramat ;)
OdpowiedzUsuńHeathcliff rzeczywiście ma swoje momenty, ale Katy to wredna baba, która nie wie czego chce i myśli, że cały świat będzie tańczył, jak ona mu zagra.
UsuńOwszem, jest to romans, ale uczucie wyniszcza bohaterów i wyciąga na wierzch ich najgorsze cechy. Mnie było przede wszystkim żal wszystkich postaci, które padły ofiarą nienawiści i zemsty Heathcliffa.
Myślę, że bohater nie był zły sam w sobie - to właśnie ta miłość go zmieniła, a zwłaszcza to, jak Katarzyna go traktowała. Miłość nie tylko uskrzydla i sprawia, że ludzie chcą być lepszymi. Czasem miłość ma odwrotny skutek - tutaj widać, jak podziałała destrukcyjnie na tego biedaka, który po prostu chciał być kochany, ale zaborczość go duchowo oszpeciła. Co prawda nie przeczytałam jeszcze tej powieści, ale pamiętam słynną ekranizację z Ralphem Fiennesem w roli głównej. Podczas seansu filmowego miałam właśnie wrażenie, jakby stał się swoim własnym katem - wyniszczał siebie, a przy okazji wszystkich dookoła. Masz rację, to postaci jak najbardziej tragiczne, dla których zguba była nieunikniona.
OdpowiedzUsuńPolecam lekturę powieści :) Jestem ciekawa jak odbierzesz książkowy pierwowzór, w którym Heathcliff ukazuje przede wszystkim swoją mroczną, mściwą i bezwzględną stronę. Bohater jest tak okrutny, że ciężko jest mi dostrzec coś poza jego negatywną stroną
UsuńTeż oglądałam ekranizację, ale nie pamiętam,którą. Kiedy sięgnęłam po książkowy pierwowzór, mocno się zdziwiłam, bo postacie okazały się niezwykle nieprzyjemne. W ekranizacji było widać, że Katy i Heathcliff są w sobie zakochani, natomiast powieściowa Katy to samolub, który kocha przede wszystkim siebie - przynajmniej ja to tak odbieram.