Wydawnictwo: Oxford Educational Sp. z o.o.
Liczba stron: 448
Rok wydania: 2011
Po śmierci narzeczonego, który zmarł na malarię, Amelia za namową
ciotecznej babki zgadza się przyjąć oświadczyny bardzo atrakcyjnego i
pełnego wdzięku Juliana. Wierzy, że mroczne lata w jej życiu dobiegły
kresu. Ma nadzieję, że związek z Julianem zapewni jej oczekiwane
szczęście. Niestety, nic nie jest takie proste, zwłaszcza kiedy Amelia
odkryje, jaką rolę odgrywa w jej małżeństwie Robert Farnum, kuzyn męża.
„Walc o północy” to niestety jeden z tych absurdalnych
romansów historycznych, w których chodzi tylko o wplecenie w fabułę pokaźnej
ilości scen erotycznych. Powieści wybitnie irytuje, opiera się na niedorzecznym
i przewidywalnym wątku, a w zachowaniu bohaterów ciężko dostrzec choćby cień
rozsądku, czy jakiegokolwiek prawdopodobnego umotywowania psychologicznego podejmowanych przez nich
decyzji i działań.
Bohaterką powieści jest Kreolka, młoda mężatka Amelia
Peschier Declouet. Kobieta poślubiła przystojnego i niezwykle uprzejmego Juliana
Declouet. Mąż jest troskliwym mężczyzną, ale ma jedną wadę – nie kwapi się do
skonsumowania zawartego trzy miesiące temu małżeństwa. Sytuacja nagle się
zmienia, kiedy do położonego w sąsiedztwie majątku powraca kuzyn Juliana,
Robert Farnum.
Robert staje się częstym gościem w posiadłości, a Julian
odnajduje w sobie nagle niespożyte pokłady namiętności i pod osłoną
nieprzeniknionej nocy zaczyna odwiedzać swą małżonkę. Niestety mężczyzna ulatnia
się z małżeńskiego łoża nim nastanie ranek, a w trakcie dnia bywa niedostępny i wyraźnie dystansuje się od żony.
Czytelnikowi nie trudno odgadnąć w jakim kierunku zmierza
akcja powieści, jest to dość oczywiste. Autorka nie zachowuje równowagi. Julian
jest postacią, która pojawia się z rzadka i nie nawiązuje on żadnych poważniejszych
relacji z bohaterką, ciężko więc podejrzewać, że to rzeczywiście on jest
namiętnym kochankiem, który zapałał nagłą atencją do ignorowanej do tej pory żony. Pisarka wplotła do fabuły kilka absurdów – noc jest tak ciemna, że Amelia
nie jest w stanie rozpoznać mężczyzny, z którym oddaje się miłosnym igraszkom,
przy czym nie jest ona na tyle mroczna, by kobieta nie mogła spokojnie udać się
na nocny spacer.
Absurdalna jest reakcja głównej bohaterki, kiedy odkrywa, że
padła ofiarą spisku teściowej i męża. Amelia przebacza pani Declouet i ją
usprawiedliwia, przebacza mężowi, który oddał ją Robertowi jak jakiś przedmiot.
Przebacza nawet kochankowi, który przecież ją wykorzystywał i podle oszukał,
gdyż Amelia nie była świadoma, że oddaje się nie mężowi tylko jego kuzynowi. Zresztą,
kobieta szybko pokazuje, że nie ma skrupułów i jest postacią niezwykle płytką i
głupią, a cała sytuacja najwyraźniej jej nie dotknęła. Czytelnik szybko
przekonuje się, że według zamysłu pisarki osiągnięcie fizycznej rozkoszy jest
więcej warte niż szacunek do samego siebie i poczucie godności.
Wiem, że w romansach historycznych można napotkać wiele
absurdalnych zachowań, ale bohaterka, która godzi się, akceptuje, a nawet
cieszy się, że została wykorzystana (bo wreszcie zaznała namiętności fizycznej
i teraz bez niej żyć nie może) i dalej brnie w relację z mężczyzną, który tego
dokonał, wywołuje we mnie ogromną irytację i złość.
Powieść Jennifer Blake jest niezwykle nudną, płytką i głupią
do granic możliwości historią. Lektura mnie wymęczyła i zdenerwowała. Poziom absurdu w tym utworze okazała się dla mnie nie do przetrawienia.
Podziwiam za upór:) Ja bym przez nią nie przebrnęła.
OdpowiedzUsuńLiczyłam chyba, że autorka jeszcze czymś mnie zaskoczy. Byłam ciekawa, jak zareaguje bohaterka, kiedy odkryje prawdę.
UsuńNiestety powieść okazała się dużym rozczarowaniem.
No rzeczywiście strasznie głupia ta bohaterka :D W takim razie już wiem, by po ten romans nie sięgać - lubię ogólnie ten gatunek literatury, ale bez przesady, tak wielkim absurdom mówię zdecydowane NIE :)
OdpowiedzUsuńTakże lubię ten gatunek :) Kiedy byłam nastolatką zachwycał mnie niemal każdy tytuł, teraz patrzę na romanse historyczne bardziej krytycznie. Niestety w wielu tytułach da się zauważyć różnego rodzaju absurdy :( W "Walcu o północy" autorka trochę przesadziła, fabuła i kreacja postaci są dla mnie zbyt naiwne i nieprawdopodobne.
UsuńŻe tak powiem: mocna recenzja :D
OdpowiedzUsuńz-ksiazka-w-reku.blogspot.com
Opinia mocna, bo i książka wywołała we mnie wybitnie mocne emocje - niestety te negatywne. Główna bohaterka strasznie mnie irytowała swoim zachowaniem, a fabuła była dla mnie przewidywalna i niczym mnie nie zaskoczyła.
UsuńByłam bardzo ciekawa, co zrobi Amelia, kiedy odkryje, że padła ofiarą podłej manipulacji. Jej krótkotrwałe "wzburzenie" ciężko brać na poważnie, skoro za chwilę przebacza wszystkim winowajcom, a do tego odnawia stosunki z facetem, który w nocy podszywał się za jej męża.
Ja kiedyś zaczytywałam się w romansach historycznych. Na oderwanie się od szarej rzeczywistości były odpowiednie. Mam kilka romansów z tej właśnie serii.
OdpowiedzUsuńJa posiadam całkiem pokaźną liczbę książek z tej serii. Na studiach namiętnie je kolekcjonowałam, choć z czasem na lekturę bywało różnie. Najwyższa pora, by zmniejszyć liczbą nieprzeczytanych książek zalegających na moich półkach.
Usuń