Wydawnictwo: Greg
Liczba stron: 240
Rok wydania: 2001
Maryla i Mateusz Cuthbertowie postanowili zaadoptować sierotę. Myśleli o
chłopcu, który z czasem pomoże w pracach na gospodarstwie. Sierociniec
jednak wysłał im dziewczynkę. W pierwszej chwili rodzeństwo uznało, że
szczupła, by nie powiedzieć wątła, dziecina o rudych włosach na nic się
na ich farmie nie zda. Od kiedy jednak Ania przekroczyła próg domu
Cuthbertów, życie na Zielonym Wzgórzu zaczęło się przecudownie zmieniać.
Mijały dni, a Maryli i Mateuszowi coraz trudniej było sobie wyobrazić
Zielone Wzgórze bez Ani.
Mając jedenaście lat zaczytywałam się w „Ani z Zielonego
Wzgórza” Lucy Maud Montgomery. Powieść o rudej, roztrzepanej marzycielce
podbiła moje serce i pozostała w nim do dziś, choć musiała walczyć z coraz nowszymi i bardziej
fantastycznymi tytułami. Dzisiejsza młodzież ma Harry'ego Pottera, Igrzyska
Śmierci, Zmierzch oraz tuziny innych, magicznych bestsellerów zapełniających
biblioteczne i księgarskie półki. Zastanawiam się, czy młody czytelnik nie
ginie wśród tego nawału tytułów. Czy liczą się dla niego tylko sezonowe nowości?
W tym roku powieść o wampirach, w następnym dystopie, w kolejnych latach
powieści o księżniczkach i arystokracji...
Czy młodzież pamięta jeszcze o prostej, ale uroczej opowieści
rozgrywającej się na Wyspie Księcia Edwarda? Opowieści trochę niepozornej, w
której próżno szukać magii, wartkiej akcji i hollywoodzkiego romansu. Zamiast
nich mamy ciepłą historię o przyjaźni, dorastaniu i dojrzewaniu. Czy takie
spokojne powieści dla młodzieży mają szansę cieszyć się popularnością równą popularności
zalewających rynek bestsellerów? Czy młodzi czytelnicy sięgną nie zachęcani
po powieści Lucy Maud Montgomery?
„Ania z Zielonego Wzgórza” jest powieścią, która przetrwała
próbę czasu. Czytałam ten utwór wielokrotnie i za każdym razem ulegałam
wzruszeniu. Sięgałam po „Anię…” kiedy chodziłam do gimnazjum, w liceum, i na
studiach, Czytywałam tę powieść wczesną wiosną. Dotrzymywała mi ona towarzystwa
podczas letnich upałów, w dżdżyste jesienne dni i podczas zimowych mrozów. Znam
tę książkę niemal na pamięć, a mimo to nigdy mnie nie znudziła, nie zniechęciła,
nie zwiodła, chyba dlatego zdecydowałam się rozpocząć bieżący rok lekturą
właśnie tej powieści – powieści bardzo przeze mnie lubianej, co do której mam
pewność, że nie rozczaruje.
Powieść autorstwa Lucy Maud Montgomery to utwór kultowy,
inaczej o tym tytule powiedzieć nie sposób. Ania Shirley zjednała sobie miłość
setek czytelników na całym świecie. Książki o niezwykłej mieszkance Zielonego
Wzgórza, jej przyjaciołach oraz opiekunach bawią i wzruszają od blisko 108 lat.
Przygody roztrzepanej dziewczynki nie tracą nic ze swego uroku, choć młodym czytelnikom,
rozczytanym w pełnych wartkiej akcji i intryg współczesnych powieściach dla
młodzieży, mogą (niestety) wydawać się blade i nieinteresujące. Czasem warto
jednak zrezygnować z lektury kolejnego, tworzonego masowo bestsellera i sięgnąć
po coś z klasyki – po utwór, który przetrwał próbę czasu i ma do zaoferowania
coś więcej niż książka o kolejnej Mary Sue odgrywającej rolę Kopciuszka.
Tak, cała seria o Ani jest kultowa. Kocham tę prozę.
OdpowiedzUsuńPrzygody Ani to swoisty klasyk, który zawsze będzie "na czasie". :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że masz rację i Ania będzie czarowała kolejne pokolenia czytelników :)
UsuńPiękne masz to wydanie Ani! I sama książka owszem, dobra, klasyk!
OdpowiedzUsuńOkładka rzeczywiście fajna, również mi się podoba. Lubię takie klasyczne, skóropodobne, pozłacane oprawy :)
Usuń