piątek, 16 października 2015

"Igrzyska śmierci" Suzanne Collins

Cykl: Igrzyska śmierci (tom 1)
Wydawnictwo: Media Rodzina
Łączny czas nagrania: 13 godzin 29 minut
Lektor: Anna Dereszowska

Na ruinach dawnej Ameryki Północnej rozciąga się państwo Panem, z imponującym Kapitolem otoczonym przez dwanaście dystryktów. Okrutne władze stolicy zmuszają podległe sobie rejony do składania upiornej daniny. Raz w roku każdy dystrykt musi dostarczyć chłopca i dziewczynę między dwunastym a osiemnastym rokiem życia, by wzięli udział w Igrzyskach śmierci, turnieju na śmierć i życie, transmitowanym na żywo przez telewizję. Bohaterką, a jednocześnie narratorką książki jest szesnastoletnia Katniss Everdeen, która mieszka z matką i młodszą siostrą w jednym z najbiedniejszych dystryktów nowego państwa. Katniss po śmierci ojca jest głową rodziny - musi troszczyć się o młodszą siostrę i chorą matkę, a jest prawdziwa walka o przetrwanie...


Kto nie zna lub nigdy nie słyszał o „Igrzyskach śmierci” Suzanne Collins? Podejrzewam, że niewiele jest takich osób wśród moli książkowych. Jeśli nie czytaliście, to pewnie i tak słyszeliście o tej serii powieści dystopijnych, bo swego czasu było o niej naprawdę głośno. Zawsze podchodziłam z dystansem do mega popularnych tytułów (Harry Potter, Grey, Zmierzch), więc i tym razem nie spieszyłam się z lekturą w okresie, w którym wszędzie trąbiono o Igrzyskach. O serii przypomniałam sobie teraz, przy okazji zbliżającej się premiery ekranizacji drugiej części ostatniego tomu serii.

Trochę żałuję, że zanim sięgnęłam po papierowy pierwowzór „Igrzysk śmierci” oglądałam ekranizację, która dość wiernie odwzorowała wydarzenia przedstawione w powieści. Zaspoilerowałam sobie w ten sposób lekturę i nie miałam już takiej frajdy z poznawania fabuły – wiedziałam, co się stanie i jak zakończy się historia; nie wpłynęło to zbytnio na moją końcową ocenę książki, ale naprawdę mi szkoda, że na własne życzenie pozbawiłam się efektu zaskoczenia wywoływanego przez wprowadzone przez pisarkę zwroty akcji.

Akcja powieści rozgrywa się w bliżej niesprecyzowanej przyszłości. Na gruzach Ameryki powstało państwo Panem, w którym twardą ręką rządzi prezydent Snow. Nadchodzi czas Głodowych Igrzysk, krwawego turnieju, w którym udział biorą dzieci pomiędzy 12 i 18 rokiem życia. Igrzyska mają trzymać dwanaście dystryktów w szachu i przypominać, jak kończy się nieposłuszeństwo i próba buntu. Dzieci stają się trybutem, ich życie stanowi źródło rozrywki dla mieszkańców Kapitolu, jest także zapłatą za bunt, do którego doszła na terytorium państwa 74 lata temu.

Szesnastoletnia Katniss Everdeen zgłasza się na ochotnika do uczestnictwa w Igrzyskach, kiedy wylosowana zostaje jej młodsza siostra. Młoda, zamknięta w sobie dziewczyna, która doskonale strzela z łuku, da z siebie wszystko by wrócić do rodziny. Wygrana w Igrzyskach nie będzie jednak łatwa – jak zabijać inne dzieciaki, jeśli nie ma się w sobie instynktu mordercy, jak wymierzyć strzałę w chłopaka, który ocalił ją kiedyś przed śmiercią głodową, a który razem z nią trafił na najeżoną pułapkami arenę, chłopaka, który wyznał jej miłość? Kto czytał powieść doskonale wie, jak rozwiną się wypadki. Kto nie miał jeszcze okazji poznania „Igrzysk śmierci”, a planuje zapoznać się z serią,  ma przed sobą emocjonującą i poruszająca opowieść o przyjaźni, miłości i trudnej, pełnej rozterek walce o przeżycie.

„Igrzyska śmierci” są cyklem skierowanym głównie do nastolatek, ale i starszy czytelnik może odnaleźć w lekturze tej serii mnóstwo przyjemności. Powieści niezwykle wciągają i warto zabrać się do lektury mając wszystkie tomy na półce.

Pierwszy tom cyklu autorstwa Suzanne Collins poznawałam w wersji audio. W rolę narratorki, a zarazem głównej bohaterki, wcieliła się Anna Dereszowska. Aktorka ma całkiem przyjemny głos, audiobooka słucha się dobrze, choć fanów może drażnić niewłaściwa wymowa imienia jednego z bohaterów. Sama czasami mam problemy z prawidłową wymową obcych imion, więc mam ochotę usprawiedliwić lektorkę, ale z drugiej strony można postawić w tym miejscu zarzut o niedokładne odrobienie pracy domowej przez Dereszowską. Mnie wymowa nie przeszkadzała, ale miłośniczki Peety Mellarka mogą być niezadowolone.


Książka przeczytana w ramach wyzwania 2015 Reading Challenge - książka polecona przez przyjaciela.

7 komentarzy:

  1. Czytałam kilka lat temu cała trylogię na raz. Bardzo mnie wciągnęła, zwłaszcza właśnie pierwszy tom:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też słuchałam/czytałam całość na raz. Najbardziej wciągnął mnie "Kosogłos". Finałowa część serii była niezwykle emocjonująca (ryczałam jak bóbr przez znaczną część lektury).

      Usuń
  2. Zapraszam na konkurs ;)
    Do wygrania Carol Cassella "Złączeni"!
    http://artemis-shelf.blogspot.com/2015/10/konkurs-z-carol-cassella-zaczeni.html
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. "Igrzyska" zrobiły na mnie duże wrażenie. Nawet nie wiem kiedy przeczytałam 3 tomy! Były postacie, z którymi się zżyłam (achhh Finnick), Katniss wielokrotnie mnie denerwowała (zwłaszcza jeśli chodzi o miłosne niezdecydowanie). Zawód sprawiła mi ekranizacja... Jakieś to takie płytkie było (podobne odczucia miałam po obejrzeniu filmu "Złodziejka książek"). Coraz częściej dochodzę do wniosku, że nie powinno się oglądać filmowych wersji ulubionych książek (ewentualnie przed seansem obżerając się magnezem i melisą :P), bo tylko człek się denerwuje. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki z serii wessały mnie jak bagno - to bardzo wciągająca i wzruszający cykl, autorka zadbała rozwój postaci i ukazanie jak wpłynęły na nich tragiczne wydarzenia, w których brali udział."Kosogłsos" tak mnie wzruszył, że ledwo mogłam czytać, miałam ściśnięte gardło a z oczu lały się łzy.

      Finnick rządził ;) Szkoda, że autorka rozwiązała jego wątek w taki, a nie inny sposób :(

      Mnie ekranizacje się podobały, bo pokazywały kulisy historii, sceny, których w książce nie było widać ze względu na pierwszoosobową narrację. Oczywiście ekranizacje nie są idealne, kilka rzeczy wyobrażałam sobie inaczej, ale mnie specjalnego zawodu nie sprawiły.

      Usuń
  4. O nie, za Peetę bym udusiła :D Dlatego ja nie lubię audiobooków, bo często się do czegoś przyczepiam - a to nieodpowiednie emocje, a to głos jakiś taki nie bardzo,a to wymowa zagranicznych słów leży i kwiczy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie musi podejść lektor. Jeśli głos czytającego nie przypadnie mi do gustu, ze słuchania nici. Interpretacja Dereszowskiej mi się podobała, choć w dwóch momentach rzeczywiście przeszkadzała mi zbytnia ekspresywność - krzyk lektorki podczas starcia Katniss z Clove brzmiał dla mnie nieco komicznie, zwłaszcza, że imię bohatera, które wykrzykiwała brzmiało nie tak jak trzeba.

      Wysłuchałam całości, nie rozpraszałam się, nie czułam w żadnym momencie, że muszę przerwać słuchanie, bo muszę odpocząć od głosu aktorki, więc uważam, że było dobrze.

      Usuń