Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 400
Rok wydania: 2008
Niezwykłe połączenie rzeczywistości i magii.
Hiszpania. Piękna Francisca de Luarca, córka hodowcy jedwabników marzy o pięknym życiu. Francja. Maria Luiza de Bourbon tańczy na dworze Króla Słońce w pantofelkach z hiszpańskiego jedwabiu i wdycha zapach kwitnących drzewek pomarańczowych. Urodziły się tego samego dnia i ich drogi biegną blisko siebie. Obie staną się ofiarami przeznaczenia w świecie naznaczonym piętnem inkwizycji. W tej urzekającej książce historia splata się z baśnią, tworząc zapierającą dech w piersiach, magiczną opowieść.
Hiszpania. Piękna Francisca de Luarca, córka hodowcy jedwabników marzy o pięknym życiu. Francja. Maria Luiza de Bourbon tańczy na dworze Króla Słońce w pantofelkach z hiszpańskiego jedwabiu i wdycha zapach kwitnących drzewek pomarańczowych. Urodziły się tego samego dnia i ich drogi biegną blisko siebie. Obie staną się ofiarami przeznaczenia w świecie naznaczonym piętnem inkwizycji. W tej urzekającej książce historia splata się z baśnią, tworząc zapierającą dech w piersiach, magiczną opowieść.
Kathryn Harrison przenosi czytelnika do siedemnastowiecznej
Hiszpanii, miejsca niezwykle ponurego i przytłaczającego, zdominowanego przez
szerzące się zarazy i przedstawicieli Świętego Oficjum. Hiszpania, która
wyłania się z kart powieści to świat, w którym królują zabobony, na każdym
kroku widać okrucieństwo natury i człowieka. Pisarka wykreowała niesamowicie duszne
i mroczne miejsce wypełnione dysonansami, zamieszkane przez ludzi pełnych
wewnętrznych sprzeczności – wiara w magiczną moc amuletów i rytuałów miesza się
z strachem przed czarownicami i wręcz fanatycznym ich poszukiwaniem (mężczyzna
nie odwzajemnia twych uczuć? To na pewno sprawka wiedźmy, która rzuciła na
niego urok! Ta kobieta potrafi czytać i ma w domu księgi? – to wiedźma na
usługach złego!), oraz niezwykle rozwiniętą religijnością.
Narracja w powieści biegnie dwutorowo, by umożliwić czytelnikowi
śledzenie losów dwóch młodych kobiet, które łączy wspólna data urodzenia. Francisca,
córka zubożałego hodowcy jedwabników, opowiada czytelnikowi dzieje swego
burzliwego i tragicznego życia z ciemnego lochu inkwizycji. Marie Luise de Burbon
wiedzie szarą, pełną wewnętrznego bólu egzystencję u boku ułomnego męża, króla Hiszpanii Carlosa
(Karola II), który jest fanatykiem religijnym. Te dwie kobiety nigdy się nie
poznały, a jednak ich życia splatają się w magiczny sposób u kresu ich dni.
„Tysiąc drzewek pomarańczowych” to bardzo ciężki utwór. Uderzył
mnie nastrój panujący w powieści, wokół bohaterek unosi się dławiąca,
depresyjna atmosfera, która wywołuje przeczucie zbliżającej się nieuchronnie katastrofy.
Przytłaczało mnie ciągłe mówienie o zarazach, fanatyzmie religijnym i skrytym
działaniu przedstawicieli inkwizycji. Podczas lektury miałam wrażenie jakby
autorka wypleniła ze swej opowieści jakiekolwiek zalążki szczęścia i radości –
nad bohaterkami wisi ciężka, szara chmura, skutecznie zakrywająca jasne promienie
nadziei, których obecność tylko na moment wydobywa ich życie z mroków
cierpienia i wiszącego nad nimi fatum.
Kataryn Harrisom zabiera czytelnika w quasi-historyczną
podróż inspirowaną historią o nieszczęśliwym, politycznym mariażu Marii Ludwiki
Orleańskiej i Karola II Habsburga oraz opowieścią o działaniach inkwizycji. Autorka
umie pięknie pisać, trzeba to przyznać, nawet jeśli warstwa fabularna
przytłaczała mnie nagromadzeniem negatywnych wydarzeń i emocji. „Tysiąc drzewek
pomarańczowych” jest opowieść ciekawą, ale panuje w niej swoisty klimat, który
nie każdemu przypadnie do gustu. Pisarka dość śmiało poczynała sobie z
historycznymi faktami (nie każdemu może się to spodobać), ale robiła to w
sposób świadomy i przemyślany, czego dowód dała w posłowiu, w którym wyjaśniła
dlaczego zdecydowała się na dość swobodne podejście do pewnych wątków.
Bardzo ciężko jest mi jednoznacznie ocenić ten tytuł. Opowieść
mnie wciągnęła, ale jej lektura była ciężkim i przygnębiającym doświadczeniem.
Książka przeczytana w ramach wyzwania 2015 Reading
Challenge - książka z numerem w tytule.
Nie mam obecnie ochoty na taki depresyjny utwór. Może kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńUuu, to zdecydowanie nie jest lektura na pochmurne, jesienne popołudnie. A tytuł i okłada wydają się takie soczyste i kwitnące! Kto by pomyślał, że tak robią w bambuko! ;)
OdpowiedzUsuńNie jestem fanatyczką historii więc pewne naginanie faktów nie boli mnie tak, jak zabolałoby pasjonatów. Lubię też, jak autorzy skupiają się bardziej na obyczajowej sferze bohaterów, a elementy historii wplatają mniej lub bardziej zgrabnie w tło powieści. Trochę obawiam się depresyjności, o której piszesz, ale z drugiej strony temat inkwizycji i czarownic całkiem mnie interesuje (oczywiście tylko literacko :) ). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń