Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 352
Rok wydania: 2012
Daphne Sweeten żyje w świecie zapachów i marzy o karierze
jako kreatorka perfum. Najwyraźniej nie ma jednak nosa do narzeczonych: w dzień
swojego ślubu zostaje porzucona przed ołtarzem. Niedoszły pan młody skradł jej
także wymarzoną posadę w Paryżu, a pod wpływem stresu straciła swój
najcenniejszy dar - zmysł węchu. Dziewczyna postanawia się nie poddawać.
Wspiera ją w tym nowy szef, Jesse. A w miarę gdy bliżej się poznają, staje się
jasne, że zapach uczuć wisi w powietrzu...
Czy Daphne uda zawalczyć o swoje marzenia? Czy będzie potrafiła rozpoznać
aromat prawdziwej miłości?
„Zapach deszczu” Kristin Billerbeck nie jest powieścią dla
każdego, a już w szczególności nie była to powieść dla mnie.
Opis książki sugerował, że sięgam po romans, tymczasem utwór
wpisuje się w nurt literatury chrześcijańskiej. W tej książce najistotniejszy
jest wątek wiary oraz kwestia boskich planów względem głównych bohaterów.
Daphne została porzucona przed ołtarzem, tego samego dnia
straciła zmysł węchu. Dla kobiety, która zajmuje się zawodowo tworzeniem perfum
to katastrofa. Bohaterka zaczyna nową pracę i nie może dopuścić, by jej
przełożony dowiedział się o tej niedyspozycji. Daphne próbuje poradzić sobie ze
swym problemem, musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Kobieta stara się zrozumieć
własne uczucia. Daphne odnajduje oparcie w głębokiej wierze i przeświadczeniu,
iż Bóg nad nią czuwa i ma dla niej jakiś plan.
Jesse jest samotnym ojcem i szefem działu, którego częścią
ma stać się Daphne. Mężczyzna z trudem zamyka kwartalny budżet i nowy pracownik
to ostatnia osoba jakiej potrzebuje. Jesse jest nastawiony negatywnie do nowej
kreatorki zapachów, jednak, kiedy poznaje ją bliżej zaczyna odczuwać potrzebę
zaopiekowania się nią. Jesse również wierzy w boską opatrzność i zaczyna podejrzewać, iż jego zadaniem jest
pomóc nieszczęśliwej kobiecie.
Niemal wszyscy bohaterowie „Zapachu deszczu” są postaciami
silnie wierzącymi, które rozmawiają o religii, cytują Biblię, mówią o boskich
planach, boskiej miłości i boskich znakach. Wątek religijny mnie przytłaczał.
Bohaterowie byli według mnie przerysowani i nieciekawi.
Między Daphne i Jessem nie wyczuwało się żadnej chemii, ta para wyglądała
raczej na przyjaciół niż na osoby, które czują do siebie coś więcej. Niestety w
powieści mamy do czynienia z postaciami, które nieustannie rozmyślają, za to rzadko
podejmują się przeprowadzenia jakichkolwiek konkretnych działań.
Akcja powieści niemiłosiernie się wlecze, a całość jest
bardzo przegadana. Problemy są rozwiązywane głównie przez boską opatrzność,
która niestety często ociera się o absurd. Niektóre wątki - na przykład wątek
narzeczonego Daphne, wątek szefa Jessego - rozwijają się w bardzo kretyński,
naiwny, kiczowaty sposób. Autorka traktuje swych bohaterów niezwykle
stereotypowo – chrześcijanie to niemal anioły, natomiast niewierzący zostają
ukazani jako postacie negatywne.
„Zapach deszczu” zdecydowanie nie był powieścią dla mnie.
Książka okazała się naiwna i nieciekawa. Bohaterowie byli jednowymiarowi. Opis
sugerował naprawdę ciekawą fabułę, tymczasem spotkało mnie ogromne
rozczarowanie.
Po Twojej recenzji będę książkę omijać szerokim łukiem. Nie lubię wleczącej się fabuły i płaskich bohaterów :/
OdpowiedzUsuń