Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 352
Rok wydania: 2009
Niesamowita kontynuacja Martwego aż do zmroku Gdy wampir prosi Sookie
Stackhouse, by za pomocą swego telepatycznego daru odnalazła kolejnego
zaginionego wampira, kelnerka zgadza się pod jednym warunkiem. Żaden z
ludzi zamieszonych w sprawę nie zostanie zabity… Cóż… łatwiej powiedzieć
niż zrobić.
Przebywanie w towarzystwie wampirów nie należy do
najbezpieczniejszych zajęć. Kiedy mityczna kreatura postanawia wykorzystać
twoje ciało jako materiał do przekazania wiadomości wampirzemu przywódcy Strefy
Piątej, robi się wyjątkowo krwawo i
nieprzyjemnie, a to dopiero początek kłopotów…
Sookie Stackhouse nie planowała zawierania bliższej
znajomości z miejscową grupą krwiopijców. Dwudziestopięciolatkę całkowicie zadowalała znajomość z jednym wampirem, który stał się jej chłopakiem. Niestety
prosta kelnerka posiada niesamowity dar, który stanowi łakomy kąsek dla
społeczności wampirów. Sookie zostaje zmuszona do zawarcia umowy z szefem lokalnej
grupy wampirów – Erikiem. W zamian za możliwość prowadzenia spokojnego życia u
boku Billa, dziewczyna zobowiązała się stawić na każde wezwanie właściciela baru
„Fangtasia”. Tym razem Eric „wypożycza” telepatkę wampirom z Dallas. Kobieta
wraz z Billem udają się do Strefy Szóstej, gdzie mają pomóc miejscowym wampirom
w odnalezieniu zaginionego brata. Sookie wpada w nie lada kłopoty – kelnerka
cudem uniknie śmierci i zaciągnie kolejny dług wdzięczności u całkiem nowej
grupy fantastycznych stworzeń.
„U Martwych w Dallas”
to drugi tom serii opowiadającej o przygodach dwudziestopięcioletniej telepatki
Sookie Stackhouse. Bardzo lubię cykl stworzony przez Charlaine Harris i, choć
nie zalicza się on do literatury wysokich lotów, przy lekturze tych książek wybornie
spędzam czas. Jest mrocznie i niebezpiecznie. Dla przeciwwagi, w wielu
momentach jest bardzo zabawnie. Jest dramatyzm, przygoda i spora dawka erotyki
– w serii o wampirach z Południa odnajduję wiele atrakcyjnych elementów.
Książkom wchodzącym w skład cyklu można zarzucić nadmierną
prostotę i pewien prymitywizm narracji, główną bohaterkę wielu czytelników może
uznać za stereotypową blondynkę – mnie prosty styl Harris nie przeszkadza.
Historia wykreowana przez pisarkę jest dla mnie na tyle atrakcyjna i
wciągająca, że nie zwracam uwagi na niedociągnięcia.
„U Martwych w Dallas” czytałam zaraz po skończeniu „Martwego aż do zmroku” i ten fakt niewątpliwie wpłynął na mój odbiór drugiego tomu serii –
przyzwyczaiłam się do stylu bycia głównej bohaterki, przyzwyczaiłam się do
prostoty języka, więc te dwa elementy nie irytowały mnie i szczerze mówiąc
przestałam zwracać na nie uwagę.
Drugi tom przygód kelnerki z Bon Temps niezmiernie przypadł
mi do gustu. Przy lekturze świetnie się bawiłam. Na pewno sięgnę po kolejne części, które już od jakiegoś czasu stoją u mnie na półce i czekają na swoją
kolej.
Na dłuższy czas mam dosyć tematu wampirów. Poza tym prosta narracja mnie nie zachęca.
OdpowiedzUsuńW takim razie nie będę namawiała :)
UsuńJak na razie, wampiry nie grają mi w duszy. Ale może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńJa akurat bardzo lubię powieści o wampirach. Cykl o Sookie podoba mi się tym bardziej, że autorka kreuje wampiry zgodnie z klasycznym wzorcem - żadnego chodzenia po słońcu i błyszczenia ;)
Usuńserial oglądam, ale na książki chyba byłoby mi szkoda czasu :)
OdpowiedzUsuńSerial nie jest wierną adaptacją powieści. Wiele wątków w ekranizacji rozwija się całkowicie inaczej niż w powieści.
UsuńJeśli nie masz ochoty na zapoznanie się z książkowym pierwowzorem "True blood", to nie będę cię namawiała :)