Wydawnictwo Little Brown
Liczba stron: 286
Rok wydania: 2019
Zapadająca w pamięć,
romantyczna lesbijska opowieść o Kopciuszku i współczesny klasyk queer
autorstwa wielokrotnie nagradzanej autorki Malindy Lo - teraz ze wstępem Holly
Black, listem autorki, pytaniami i odpowiedziami i nie tylko!
Po śmierci ojca Ash
pozostaje na łasce okrutnej macochy. Jedyna
pociechą pogrążonej w żalu dziewczyny jest czytanie w świetle dogasającego
kominka baśni, które kiedyś opowiadała jej matka i sny o tym, że pewnego dania
porwą ją wróżki. Kiedy spotyka mrocznego i niebezpiecznego fae Sidheana,
zaczyna wierzyć, że jej pragnienie może zostać wreszcie spełnione.
W dniu, w którym Ash
spotyka Kaisę, Łowczynię Króla, jej serce zaczyna się jednak zmieniać. Zamiast
ścigać wróżki, Ash uczy się polować z Kaisą. Ich przyjaźń, delikatna jak rozkwitający
kwiat, budzi zdolność Ash do miłości oraz jej pragnienie życia. Niestety dziewczyna
zdążyła już związać się obietnicą z Sidheanem.
Ash będzie musiała
dokonać wyboru między spełnieniem swych marzeń a prawdziwą miłością.
Jeśli jesteście stałymi bywalcami mojego bloga lub śledzicie
profil Zaczarowanych Stron na Instagramie, wiecie, że jestem fanką retellingów.
Z ogromną ciekawością wyszukuję, a następnie sięgam po przeróbki baśni i
klasycznych utworów, tak właśnie trafiłam na „Ash” Malindy Lo. To wyjątkowy retelling Kopciuszka,
w którym pisarka połączyła ze sobą watki doskonale znane z baśni z elementami
mitologii irlandzkiej. Pod pewnymi względami jest to powieść przełomowa w
literaturze fantastycznej YA, gdyż główny wątek romantyczny nie opiera się na
historii Kopciuszka i księcia, a na
historii Kopciuszka i Królewskiej Łowczyni (nadmienię, że powieść po raz pierwszy
wydano 11 lat temu). Byłam strasznie pozytywnie nastawiona do tej jakże
oryginalnej - na tle innych, znanych przeze mnie retetelingów - lektury.
Główna linia fabularna powieści jest zgodna z baśniowym oryginałem,
więc nie muszę się tutaj nadmiernie rozpisywać - Aisling, nazywana w skrócie Ash,
traci matkę, jej ojciec powtórnie się żeni, a wkrótce sam umiera, pozostawiając
córkę na łasce okrutnej macochy. Ciekawym odstępstwem od pierwowzoru jest
wplecenie w fabułę wątków z mitologii irlandzkiej i zastąpienie wróżki chrzestnej
postacią Sidheana – pociągającego, dumnego fae, który przemierza pobliski las i
zdaje się darzyć Ash wyjątkowym zainteresowaniem. To on ratuje dziewczynę przed
swoimi ziomkami, kiedy ta pogrążona w żałobie błąka się po lesie i trafia na
ścieżki elfów i to on spełnia jej życzenia, kiedy chce się wymknąć na spotkanie
z Królewską Łowczynią Kaisą.
Choć bardzo chciałabym powiedzieć, że „Ash” to fantastyczny
i oryginalny retelling z samymi zaletami, to mnie pewne aspekty powieści nie
przypadły do gustu. Mimo że jest to romans damsko-damski, trudno było mi dostrzec emocjonalne
napięcie pomiędzy głównymi postaciami kobiecymi. Ich uczucie jest według mnie ukazane
dość powierzchownie, właściwie nic w ich zachowaniu nie świadczy o tym, że zaczyna
łączyć je miłość - mnie ich relacja do końca lektury wydawała się być przede wszystkim przyjaźnią. Do tego w
całej powieści jest bardzo mało scen, w których te postacie występują razem, a
kiedy już się pojawiają są raczej krótkie. W ogólne nie czułam chemii między
bohaterkami, spodziewałam się zdecydowanie więcej, jeśli chodzi o tę parę. O wiele większe napięcie i motyle w brzuchu
wywoływały we mnie sceny, w których pojawiał się Sidhean i gdyby nie opis
książki, byłabym przekonana, że wątek romantyczny tej powieści skupia się
właśnie na postaci fae i Aisling. Korci mnie usprawiedliwienie autorki, wszak
była to jej debiutancka powieść, a do tego cały czas należy pamiętać, że ksiażka ukazała się jedenaście lat temu i być może właśnie to było przyczyną ukazania związku bohaterek niezwykle subtelnie i zachowawczo, niemniej
jednak odczuwam żal, że w historii, w której pierwsze skrzypce powinno grać
właśnie uczucie Kopciuszka i Łowczyni, dominujący – przynajmniej w moim odczuciu
- okazał się wątek Ash i Sidheana.
Pomijając kwestie nieco rozczarowującego wątku
romantycznego oraz kilku fabularnych niedociągnięć, „Ash” okazała się magiczną i interesującą powieścią o stracie,
bólu i wychodzeniu z depresji. Cierpienia Aisling po śmierci matki i proces żałoby to zdecydowanie jeden z głównych wątków w tej powieści, który napędza całą akcję. Podobało mi się, jak stopniowo główna bohaterka
uczy się radzić sobie ze stratą i pod wpływem przyjaźni z Kaisą zaczyna dostrzegać
uroki życia. Bardzo podobało mi się wplecenie do fabuły wspominanych już przez
mnie wątków związanych z mitami i
baśniami o fae. Doceniam pomysłowość pisarki, która zgrabnie włączyła
elementy mitologiczne do historii o Kopciuszku.
Kilka słów podsumowania. „Ash” to ciekawy queer retelling Kopciuszka
z nie do końca wykorzystanym potencjałem, jeśli chodzi o wątek romantyczny. Trudno
mi jednoznacznie ocenić tę powieść, gdyż są w niej element, które mnie
oczarowały, ale są również takie, które wywołały w trakcie lektury znużenie i rozczarowanie.
Nie czytam dużo literatury poruszającej teatykę LGBT+, więc trudno ocenić mi tę
powieść na tle innych utworów tego typu, natomiast uważam, że jako retelling utwór
Malindy Lo prezentuje się całkiem dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz