Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 304
Rok wydania: 2012
Dziesięć lat temu Emily miała wszystko. Dziś jej kariera leży w gruzach,
a ukochany mąż zabiera z ich mieszkania ostatni karton i odchodzi do
innej kobiety. Załamana Emily wyjeżdża na wyspę, na której jako dziecko
spędzała beztroskie wakacje. Tu będzie mogła odpocząć, wyleczyć rany.
Ale wymarzony spokój nie trwa długo. Kim jest Jack, tajemniczy artysta, od którego ciotka każe jej się trzymać z daleka? I czemu historia z odnalezionego pamiętnika tak bardzo przypomina Emily jej własne życie?
Ale wymarzony spokój nie trwa długo. Kim jest Jack, tajemniczy artysta, od którego ciotka każe jej się trzymać z daleka? I czemu historia z odnalezionego pamiętnika tak bardzo przypomina Emily jej własne życie?
Po literaturę kobiecą sięgam często i chętnie, wszakże
jestem kobietą i lubię czytać dobre powieści, w których zostają poruszone wątki
bliskie sercu każdej pani. Po „Marcowe fiołki” sięgnęłam, ponieważ miałam już
styczność z prozą Sarah Jio („Jeżynowa zima” subtelnie i delikatnie wkradła się
do mego serca dostarczając mi całą moc wzruszeń), miałam nadzieję, że kolejne spotkanie z prozą
pisarki będzie równie udane. Niestety nie
udało się.
Autorka w „Marcowych fiołkach” wykorzystuje znane i opatrzone
motywy i schematy. Główna bohaterka właśnie się rozwiodła. Emily jest rozbita,
więc postanawia odwiedzić swoją ciocię. Na miejscu czekają na nią dwaj
przystojni mężczyźni - tylko czekający, by zbliżyć się do porzuconej kobiety –
oraz stara tajemnica rodzinna, której rozwiązanie spocznie na barkach
bohaterki. Fabuła powieści niczym mnie nie zaskoczyła i nie udało mi się
zaangażować w snutą przez pisarkę historię.
„Marcowe fiołki” nie są złą powieścią, jednak ja odebrałam
tę książkę jako pozycję przeciętną. Po przeczytaniu całego mnóstwa bardzo
pozytywnych recenzji, oczekiwałam zdecydowanie czegoś więcej niż kolejnej
powieści opartej na oklepanym pomyśle.
A ja byłam zachwycona ta książką. Mnie rzekła bez reszty. Widać to kwestia gustu lub oczekiwań.
OdpowiedzUsuńNiestety "Marcowe fiołki" nie bardzo trafiły w mój gust, za to "Jeżynowa zima" tej autorki bardzo mi się podobała.
UsuńAkurat nabyłam jakiś czas temu "Jeżynową zimę" , więc cieszę się, że odbierasz ją niezwykle pozytywnie. Mam nadzieję, że mnie również urzeknie bez reszty.
UsuńMam nadzieję, że "Jeżynowa zima" spodoba się równie mocno jak "Marcowe fiołki".
UsuńNiestety tak to jest - człowiek się naczyta pozytywów u innych osób, a potem sięga po książkę i nagle szok - lektura okazuje się co najwyżej znośna. Po Marcowe fiołki nie sięgnę więc na pewno - szkoda czasu na przeciętne lektury :)
OdpowiedzUsuńCzłowiek naczyta się pozytywnych komentarzy, a potem stawia danemu tytułowi bardzo wysoką poprzeczkę :)
UsuńMyślę, że gdybym rozpoczęła lekturę tej książki bez stawiania jej nadmiernych wymagań, to mogłabym ocenić "Marcowe fiołki" inaczej.
A mi zarówno Jeżynowa zima jak i Marcowe fiołki przypadły do gustu. Tak to już z książkami jest. Raz trafiony, raz zatopiony ;)
OdpowiedzUsuńNa przeciętne książki szkoda mi czasu :)
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl
Bardzo wiele dobrego słyszałam o tej książce, może i po nia sięgnę :)
OdpowiedzUsuń