poniedziałek, 29 września 2014

"Spokojnie, to nie inwazja" Anna Helena Kubiak

Wydawnictwo Poligraf
Liczba stron: 344
Rok wydania: 2013

W życiu każdego człowieka są takie chwile, kiedy czuje, że czas coś zmienić.
Niektórzy czekają, aż im przejdzie.
Inni pakują samobieżne walizki i ruszają w podróż przez galaktykę - tak postąpiły znudzone monotonią uciekających dni mieszkanki ekskluzywnego ośrodka `Kwietne Ogrody` z planety Kholoma.
Nie było to łatwe. A to, co działo się później, zmusiłoby niejednego poszukiwacza przygód do wycofania się na z góry upatrzony wygodny fotel.

Wystarczyła jednak odrobina uporu, szczypta szczęścia i nieco irytująco pozytywnego myślenia, żeby dokonać niemożliwego.

„Spokojnie, to nie inwazja” to bardzo udany literacki debiut Anny Heleny Kubiak. Jest to niezwykle zabawna i lekka powieść science-fiction, która dość mocno skojarzyła mi się z książką Jonasa Jonassona „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął”. Fabuły obu powieści zostały oparte na podobnym pomyśle – staruszkowie w zaawansowanym wieku postanawiają zwiać z domów opieki, a w trakcie dalszej podróży czeka na nich cała masa szalonych przygód. Obie książki opierają się na podobnym pomyśle, jednak do mnie o wiele bardziej trafiła fantastyczna historia wykreowana przez panią Kubiak.

Siedem pensjonariuszek luksusowego domu opieki mieszczącego się na planecie Kolhoma postanawia wyrwać się z „Kwietnych ogrodów”, gdzie każdy aspekt życia seniorów jest kontrolowany przez wyspecjalizowane roboty. Mocno posuniętym w latach paniom udaje się uprowadzić ponad stuletni statek jednostki ratunkowej, który z najwyższą konsternacją konstatuje, że żwawe staruszki w jakiś cudowny sposób obeszły wszystkie protokoły bezpieczeństwa. Panie wbrew wszelkim regułom przejęły kontrolę nad systemem, który w obliczu spotkania z niestandardową załogą zaproponował uruchomienie interfejsu przyjaznego asystenta Steve’a. Rozpoczyna się międzygalaktyczna, pełna przygód podróż siedmiu charakternych staruszek i ich wirtualnego opiekuna, który wraz z upływem czasu odkrywa w sobie działanie coraz to nowych, nieprzydatnych aplikacji mieszających w jego podstawowym programie i czyniących jego świadomość – o zgrozo! – coraz bardziej ludzką.

Opowieść wykreowana przez polską pisarkę jest genialna. Główne bohaterki to zbiór barwnych i nietuzinkowych postaci, i trudno uwierzyć, że niektóre z nich mają ponad sto lat. Grupa uciekinierek pochodzących z różnych planet odwiedza swoje rodzinne strony, co stanowi doskonały pretekst do pokazania różnych ciekawych miejsc i sytuacji – najbardziej rozbawił mnie epizod na planecie Amdena, gdzie staruszki zostały uznane za najeźdźców przeprowadzających inwazję. To właśnie zapewnienie jednej z bohaterek - „Spokojnie, to nie inwazja” - wygłoszone w obliczu spanikowanego oddziału szybkiego reagowania dało tytuł książce.

Na bohaterki praktycznie na każdej planecie czekają jakieś przygody i cała moc wrażeń, a zgnębiony Steve robi wszystko, by zapewnić swoim zwariowanym podopiecznym bezpieczeństwo. Pokładowy komputer jest nie mniej interesującym bohaterem niż grupa staruszek, którą tworzą Eleonora, Flore, Mida, Lamara, Xana, Sandra, Oretta.

Powieść Anny Heleny Kubiak dostarczyła mi moc rozrywki, bohaterowie zostali świetnie wykreowani, choć na początku miałam spory problem z zapamiętaniem kto jest kim. Wszystkie postacie zostały wprowadzone do fabuły „na raz” i wprowadziło to lekki chaos – która z pań ma hopla na punkcie jedzenia, która nie rozstaje się z wysłużonym płaszczem, kto jest samozwańczą przywódczynią grupy, która babcia jest modnisią? Dopiero w trakcie rozwoju akcji zaczęłam rozróżniać bohaterki. Kolejnym mikroskopijnym w moich oczach minusikiem było nadużywanie przez pisarkę określenie „babcia/babcie”. Uważam, że autorka mogła określać swe bohaterki w bardziej urozmaicony sposób. Ogromnym minusem jest natomiast objętość tej powieść. Ja chcę więcej! Tę powieść czytało mi się naprawdę dobrze i żałuję, że nie miała ona więcej stron. Po lekturze książki czuję ogromny niedosyt. Szczerze polubiłam bohaterów i z chęcią dowiedziałbym się, jak dalej potoczyła się historia uciekinierek oraz ich statku, z nie mniejszą przyjemnością poczytałabym o ich młodości.

Opowieść o międzyplanetarnych eskapadach zwariowanych staruszek bardzo przypadła mi do gustu.   


Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi nakanapie.pl 
 



czwartek, 11 września 2014

"Wicked. Życie i czasy Złej Czarownicy z Zachodu" Gregory Maguire

Seria: The Wicked Years (tom 1, pozostałe 3 tomy nie zostały wydane w Polsce)
Wydawnictwo: Initium
Liczba stron: 464
Rok wydania: 2010

Kiedy w klasycznej książce L. Franka Bauma Dorotka triumfuje nad Złą Czarownicą z Zachodu, poznajemy tylko jej część historii. A jak to wyglądało z punktu widzenia strasznej nemezis, tajemniczej Czarownicy? Skąd się wzięła? Dlaczego stała się taka zła? I jaka w ogóle jest prawdziwa natura zła?
Gregory Maguire stworzył świat tak bogaty i żywy, że już nigdy więcej nie będziecie patrzeć na Krainę Oz tymi samymi oczami. Wicked opowiada o miejscu, gdzie zwierzęta mówią i walczą o swoje prawa obywatelskie, gdzie Manczkinowie starają się wejść do klasy średniej, a Blaszany Drwal pada ofiarą przemocy w rodzinie. No i jest jeszcze ta mała, zielonoskóra dziewczynka o imieniu Elfaba, która wyrośnie na osławioną Złą Czarownicę z Zachodu. Bystre, zjadliwe i nierozumiane stworzonko, które zmusi was do ponownego przemyślenia swoich przekonań na temat natury dobra i zła.

Nie znam bajkowego pierwowzoru powieści „Wicked”, kiedy byłam dzieckiem miałam jednak okazję obejrzeć ekranizację przygód Dorotki i jej kompanów podążających do Szmaragdowego Miasta, w którym zasiadał potężny czarnoksiężnik mający spełnić życzenie dziewczynki i jej przyjaciół, jeśli pozbędą się oni Złej Czarownicy z Zachodu. Myślę, że dzięki obejrzanej kiedyś filmowej adaptacji „Czarnoksiężnika z Krainy Oz”, mój odbiór powieści Gregory’ego Maguire’a był pełniejszy i ciekawszy. Z dużym zainteresowaniem śledziłam inną wersję powieści o Oz, której fabuła skupiła się na ukazaniu całej historii z punktu widzenia negatywnej bohaterki pierwowzoru.

Maguire umieścił akcję swej powieści w uniwersum stworzonym przez L. Franka Bauma, jednak „Wicked” zdecydowanie nie jest skierowane do dzieci. Oz Maguire’a to przede wszystkim kraina targana przez religijne i polityczne konflikty. Fabuła powieści rozgrywa się w świecie ogarniętym przez ideologiczny chaos. Właśnie w takim niespokojnym świecie na świat przyszła anormalnie wyglądająca Elfaba, zielonoskóra córka pastora, która później wyrosła na legendarną Złą Czarownicę z Zachodu.

Autor powieści „Wicked” dokonał interesującej adaptacji bajki Bauma. Wykreowana przez autora kraina Oz jest wielowymiarowa, bohaterowie zamieszkujący Oz są postaciami pełnymi sprzecznych uczuć i cech. Dobro nie zawsze jest krystaliczne i niewinne, a zło nie zawsze przyjmuje oczywiste, namacalne kształty. To co u Bauma przybrało zdecydowany kolor czerni, u Maguire’a mieni się wszelkimi odcieniami szarości.

Główna bohaterka powieści, tytułowa czarownica Elfaba już na samym starcie ma utrudnione życie. Z niewiadomych przyczyn dziewczynka rodzi się z zielonym kolorem skóry. Jej piękna matka Melena nie radzi sobie z tą sytuacją. Ojciec dziewczynki pastor Frex upatruje w dziecku kary za popełnione grzechy. Jedynie dawna piastunka jego pięknej żony wezwana do pomocy opiekuje się maleńką Elfabą jak najnormalniejszym w świecie dzieckiem.   

Bohaterka wyrasta na młodą, zdystansowaną kobietę, która podchodzi do świata z dużą dozą rezerwy i ironicznego krytycyzmu. Dopiero na studiach bohaterka nieco się otwiera i wpuszcza do swojego życia innych ludzi. Jednak trudno mówić o sielance w świecie, w którym rozumne Zwierzęta coraz częściej są prześladowane i spychane na margines społeczeństwa. Kiedy ofiarą morderstwa pada ulubiony profesor Elfaby będący kozłem, w dziewczynie rodzi się bunt. Młoda kobieta wyjeżdża do stolicy kraju (Szmaragdowego Miasta), gdzie angażuje się w działalność antyrządową.

Elfaba jest postacią niezwykle złożoną - potrafi współczuć uciskanym, umie zaprzyjaźnić się żoną mężczyzny, który był jej kochankiem, opiekuje się istotami, które są od niej słabsze, jest oparciem dla swojej niepełnosprawnej siostry, jednocześnie z niezwykłą oschłością i obojętnością traktuje swoje dziecko i z uporem twierdzi, że nie posiada duszy. Okoliczności zmuszają bohaterkę, żeby przyjęła tożsamość Złej Czarownicy z Zachodu, ale trudno  stwierdzić jednoznacznie, że jest ona uosobieniem zła. Czytelnik odnajdzie bowiem w Elfabie pierwiastki i dobra i zła. Momentami wydaje się wręcz, że to legendarne zło bohaterki jest jedynie pozą kobiety, która stara się ochronić przed bólem odrzucenia, a później staje się maską gwarantującą jej bezpieczeństwo.

Bardzo podobała mi się, że Gregory Maguire wykreował w swojej wersji opowieści o Oz wielowymiarowy świat zamieszkany przez ciekawych bohaterów o skomplikowanych osobowościach. Sposób kreacji bohaterów jest według mnie najmocniejszym punktem powieści Maguire’a. Żałuję, że w Polsce nie są dostępne kolejne trzy części cyklu powieści, których akcja została osadzona w tym samym uniwersum. Z chęcią dowiedziałabym się jak potoczyła się dalsza historia Oz.